"Kobieta-informatyk jest jak świnka morska, ni to świnka, ni to morska". Kobieta-programista to już w ogóle mit i zabobon, bo przecież wiadomo, że albo brzydka jak noc, albo słodka i głupiutka. Popatrz czytelniku, czyż nie jestem jednostką co najmniej intrygującą dla samego tego faktu, że do żadnej z powyższych kategorii z pełnym przekonaniem przypisać się mnie nie da?

środa, 19 września 2012

I że Cię nie opuszczę aż do ostatniej strony

Ostatnio kupuję sporo książek, nie wiem czemu, może dlatego że cieszą mnie dłużej niż słodycze (wiadomo przecież, że książki nie zjem). Może też dlatego, że od jakiegoś czasu czytam za każdym razem gdy siedzę w tramwaju. Brak mi czasu/motywacji by czytać kiedy indziej, a w tramwaju i tak nie mam nic lepszego do roboty (poza gapieniem się na innych ludzi, którzy raczej nie doceniają mojego zainteresowania ich osobą, niewdzięczni...).

I jakoś tak przyszło mi na myśl, że gdybym była księgarzem i zobaczyła mnie, która stoi w nieskończoność przed półką, bierze kolejne książki do ręki, przegląda, czyta, odkłada, bierze ponownie, odkłada, bierze, odkłada... Wściekłabym się. Jak można tak brać i odkładać tę samą książkę, i znowu i znowu i oglądać i przeglądać i znów odkładać i znów brać. Co najmniej jakbym macała i oblizywała każde winogrono na stoisku. I stoi taka ciućma i duma i zdecydować się nie może.

Po chwili jednak stwierdziłam, że to jeszcze nie jest najgorsze, gorzej się dzieje w mojej głowie, gdzie trwa wewnętrzna walka. Nie mam pojęcia czemu, ale kupno książki to dla mnie trochę jak nawiązanie związku. Sprawdzam czy strona pierwsza podoba mi się na równi z pięćdziesiątą siódmą, czasem czuję to coś od pierwszego zdania, ale czasem muszę przeczytać połowę książki by się zakochać, taka miłość jest najtrudniejsza, takich książek nie kupuję, one jakoś same są w pobliżu. Czasem do książki musisz dojrzeć. Tych zakupów nigdy nie robię szybko, bo przecież nie kupujesz nic nie  znaczącego przedmiotu, tylko drugie życie w pigułce. Mówisz tej książce: "Kupuję Cię bo jesteś tego warta, obiecuję, że Cię przeczytam i nie pozwolę pokryć się kurzem". Pokutuje we mnie abstrakcyjne poczucie winy za te wszystkie książki, które kupiłam, a których nie przeczytałam. Gnębi mnie myśl, że je zawiodłam, że siedzą na półce, biedne, niekochane, niespełnione i płaczą po nocach, że może lepiej gdyby kupił je ktoś inny, ktoś kto ma czas i chęci by czytać często, ktoś kto by je docenił. Sama bym się tak czuła na miejscu niektórych moich książek. Krzyczałabym: "Kupiłaś mnie! Obiecałaś! Mamy pakt, nie możesz mnie tak po prostu nie przeczytać, nie możesz mi tego zrobić. Tyle przygód miałyśmy razem przeżyć".

Choć z drugiej strony ja jestem szalona, całkiem możliwe, że moje książki nie mają takich problemów. Szczęściary ;)

wtorek, 11 września 2012

Bezsenność szaleńca

Kiedyś twierdziłam, że nie mam pasji. Nastał ten moment gdy pluję sobie w brodę, bo wtedy przynajmniej się wysypiałam.

Znasz to uczucie kiedy siedzisz do późna nad czymś, nie czując zmęczenia, a potem próbujesz zasnąć ale nie możesz? Zrywasz się co chwila by zapisać jakąś, za przeproszeniem, pierdołę. Przewracasz się z boku na bok bo Twój mózg krzyczy o milionie spraw "życia i śmierci":
  • uszczelki do okien w kształcie litery D
  • koniecznie zeskrobać starą farbę
  • zapytać o gaz
  • zapytać o podłogi
  • ciekawe czy moglibyśmy wystartować o jakiś projekt unijny
  • a gdyby tak ściany były oliwkowe
  • urządzenie do robienia bip
  • panele mają pióro i wpust
  • liczniki i umowa z elektrownią
  • starczy czy nie starczy
  • ściany zagruntować
  • doniczki z wrzosami byłyby ładne
  • chyba muszę wziąć więcej urlopu i olać kilka wyjazdów
  • ciekawe jak długo schnie pranie
  • to tylko kilka minut drogi
  • nie lubię pelargonii
  • gość miał charakterystyczne wąsy
  • uszczelki
  • biała niepraktyczna
  • uszczelki
Ostatecznie piszesz okropnie długą listę nieistotnych rzeczy do załatwienia, którą i tak zgubisz następnego dnia. Ewentualnie smażysz maila w formie eseju, do znajomego, który śpi jak reszta ludzi normalnych, w którym bredzisz od rzeczy o uszczelkach. W końcu udaje Ci się zasnąć, ufff! Pobudka po czterech godzinach snu, a przed Tobą osiem godzin pracy. Po pracy znów zaczynasz działać jak pomyleniec i znów nie możesz spać.

Boże dopomóż, bo jeśli się wykończę z powodu nadmiaru głupich szczegółów, to nic nie wyniosę z tego doświadczenia, a oboje dobrze wiemy, że zapowiada się największa przygoda mojego życia. Tak czy siak dzięki Ci za tę pasję, bo czuję się trochę jak super-bohater, ale nie pozwól mi zwariować, szkoda by było. Dobranoc.