"Kobieta-informatyk jest jak świnka morska, ni to świnka, ni to morska". Kobieta-programista to już w ogóle mit i zabobon, bo przecież wiadomo, że albo brzydka jak noc, albo słodka i głupiutka. Popatrz czytelniku, czyż nie jestem jednostką co najmniej intrygującą dla samego tego faktu, że do żadnej z powyższych kategorii z pełnym przekonaniem przypisać się mnie nie da?

wtorek, 1 września 2015

Gdy Ci wyrwą stery

Ktoś kto nigdy nie miał żadnej przypadłości, która sprawia, że przestajesz czuć się sobą, nigdy nie zrozumie... Może mi jedynie uwierzyć na słowo, że konsekwencje mogą być jak najbardziej namacalne.


Depresja

To nie smutek, to paraliż. Nic wokół nie ma znaczenia, nic nie umie utrzymać Twojej uwagi. Jedyne co słyszysz jasno i nazbyt wyraźnie to Twoje własne myśli, a takich słów nie powiedziałby nawet Twój największy wróg, nikt Cię nigdy tak nie zrani jak Ty sam. To nie użalanie się nad sobą, a stan gdy masz napady lęku na myśl o choć kilku samotnych minutach, bo wiesz, że Twój oprawca wykorzysta każdą sekundę. To tak jakby w Twojej głowie żyły dwie osoby, jedna jest potworem, a druga składa się z czystego bólu i strachu. Tak się nie da żyć. Czy gdyby zły człowiek chodził za Tobą wszędzie, groził Ci i mieszał Cię z błotem, czy byłbyś w stanie żyć jak gdyby nigdy nic?


Załamanie nerwowe

Wyobraź sobie, że wpadasz w wir pracy. Pracujesz, studiujesz, ciągniesz milion pasji. Czujesz się jak człowiek z tytanu, niezniszczalny, szczęśliwy. Mało sypiasz, nie odpoczywasz, a przynajmniej nie w tych sferach, których nadużywasz. Ale co tam, przecież jest wspaniale, zmieniasz świat. Aż przychodzi dzień, albo kilka różnych dni i czujesz jak ktoś w środku krzyczy "STOP". Przecież nie taki był plan, oburzasz się, przecież było dobrze. Twoje ciało i umysł są gotowe do działania, tylko te durne emocje nagle wybuchają. Płaczesz, krzyczysz, trzęsiesz się, kiwasz, masz problemy z oddychaniem, wszystko to na przemian, w cyklach. Jakby Cię coś opętało. Wszystko się wali, a Ty spadasz w dół, z ogromną prędkością.


Zaburzenia hormonalne

Jesteś bardzo świadomym młodym człowiekiem. Uczysz się na swoich błędach. Dbasz o sen, dbasz o dobre jedzenie, odpoczywasz ile trzeba. Twój mózg jednak to ignoruje. Jesteś śpiący, albo płaczesz bez powodu. Być może czujesz się jak chomik w jednej z tych przezroczystych kul. Widzisz świat, ale przez mgłę, słyszysz otoczenie, ale przytłumione. Stoisz w centrum wydarzeń, ale równie dobrze mógłbyś stać 50 metrów dalej. Myślisz "Muszę dziś coś zrobić, mój zespół na mnie liczy", ale praca jest jak lepienie z ketchupu, wkładasz energię, ale wszystko wypływa między palcami. "Co jest ze mną nie tak? Czy jestem leniwa, czy jestem nieudaną inwestycją dla kolejnej firmy?"


Tak łatwo popatrzeć na kogoś i uznać, że skoro nie daje rady to pewnie się nie nadaje, to pewnie mu nie zależy. Zbyt łatwo. I choć w wielu wypadkach pewnie tak jest, w wielu jednak jesteśmy tylko ludźmi.


Zbyt wielu znałam ludzi, którzy czuli się nieśmiertelni, którzy tylko wzruszali ramionami na wspomnienie o Higienie Umysłu i o dbaniu o siebie. Ja dopiero na własnej skórze musiałam się przekonać, gdzie leżą moje granice i jak łatwo mogę stracić panowanie nad własnym życiem. Dużo musiałam stracić by w końcu się nauczyć. Nie rób tego sam, uwierz mi na słowo, że pewnych rzeczy lepiej nie doświadczać. Tym bardziej, że wielu nie przeżyło.


Dbaj o siebie jak o swoje własne dziecko. Bądź dla siebie jak kochająca matka gdy myślisz trudne myśli. A jeśli czujesz, że biegasz w kółko i nic się nie zmienia, nie bój się szukać pomocy. To nie oznaka słabości, a najwyższa forma odwagi. Dbaj proszę o siebie, to sprawa życia i śmierci.


P.S. Jeśli moje doświadczenia to zbyt mało by Cię przekonać - Ela Madej i Seth Bannon o psychologicznej cenie startupów


poniedziałek, 29 czerwca 2015

Kolorowe soczewki

Bardzo się zmieniłam przez te kilka, kilkanaście lat. Jestem wyższa, mam trochę inne doświadczenie, ale przede wszystkim noszę inne okulary.

Kilka lat temu spotkałam znajomego z podstawówki. Gdy usłyszał, że pracuję jako programista powiedział "też bym tak chciał, cały dzień siedzieć przed kompem i dostawać dużo kasy za nic". Zrobiło mi się smutno. Po części dlatego, że tym jednym zdaniem zmieszał mój codzienny wysiłek z błotem. Po części też jednak dlatego, że mi go żal.

I nie mówię tego z przekąsem, ani z wyższością. Nijak nie poczuwam się do bycia lepszym człowiekiem. Różnimy się jednak diametralnie swoim podejściem do życia, a tym samym nasze ścieżki zawsze będą kontrastować. Ja wciąż będę się rozwijać, stawać się coraz szczęśliwsza, a on prawdopodobnie coraz bardziej będzie obwiniał za swoje problemy otaczający świat.

To była dla mnie długa droga, z depresji, z gniewu, niskiego poczucia własnej wartości. Nie pojawiła się w moim życiu dobra wróżka by jednym machnięciem różdżki zmienić moje życie. Musiałam dowiedzieć się wiele o sobie i o innych, nauczyć optymizmu, empatii, marzeń na wielką skalę.

Ja (i wielu moich znajomych) mam świadomość, że najlepszym sposobem na życie jest cieszyć się tym co przybywa i inwestować. Inwestować w siebie, w innych, bezinteresownie wyrzucać z siebie tyle ile tylko się da. Można pod to podpiąć karmę, przeznaczenie czy inne ezo, ale i testy na algorytmach ewolucyjnych pokazują, że dobro procentuje.

Widzę przed oczyma jak bardzo się różnimy, ja i on. Ja poznałam setki wspaniałych ludzi, z ogromną pasją do tego co robią. Wiem, że najfajniejsze konferencje jakie znam ledwo wychodzą na zero, bo robią je ludzie, którzy zamiast zarobić, wolą zrobić wspaniały event. Wiem, że prowadzenie fundacji to ogrom wysiłku i dokładanie z własnej kieszeni, tylko dlatego, że czasem ktoś przyjdzie i powie "fajnie że jesteście". I wiem też, że mało jest uczuć, które mogą konkurować z tym, które się we mnie pojawia, gdy ktoś mówi "dzięki wam zmieniłem swoje życie".

To co widzi on to banda oszustów, którzy nic nie robią, a pieniądze kradną uczciwie pracującym biedakom. To co on robi to rozpaczliwie broni każdej swojej złotówki, a o wolontariacie nawet nie pomyśli, bo nie widzi w nim zysku. I tak naprawdę, będzie to widział przez całe życie, takie sobie założył okulary. Nikt nigdy w jego oczach nie będzie miał szczerych intencji, w głowie mu się nie mieści, że altruizm może się opłacać, tyle że w nieprzewidzianej przyszłości, w nieprzewidziany sposób.

Kiedyś, w depresji, sądziłam, że ludzie szczęśliwi się oszukują. Teraz widzę, że depresja też mnie oszukała. Świat nie jest ani dobry, ani zły, jest taki, jakim go widzimy w danym momencie. Tyle rzeczy się dzieje w jednej chwili, złych, dobrych, pięknych, obrzydliwych. Naszym wyborem jest, na których się skupimy i które chcemy umacniać swoim wkładem. Ja wolę widzieć piękno i je budować. Smutno by mi było żyć w ciemnym świecie mojego znajomego, kiedyś już tam byłam i nie chcę wracać.