"Kobieta-informatyk jest jak świnka morska, ni to świnka, ni to morska". Kobieta-programista to już w ogóle mit i zabobon, bo przecież wiadomo, że albo brzydka jak noc, albo słodka i głupiutka. Popatrz czytelniku, czyż nie jestem jednostką co najmniej intrygującą dla samego tego faktu, że do żadnej z powyższych kategorii z pełnym przekonaniem przypisać się mnie nie da?

piątek, 23 grudnia 2011

Wesołych i rodzinnych Świat Bożego Narodzenia

Moim niezbywalnym prawem jako kobiety jest prawo do sentymentów, czułości i zatracania się w świecie uczuć. Dlatego życzę przede wszystkim panom by nie wstydzili się uczuć, by mogli odkrywać że mężczyzna rodzinny wielokrotnie jest o wiele bardziej spełniony niż macho. Każdy potrzebuje bezpiecznej, stałej przystani, do której zawsze można wracać i która wybacza gdy się ją zawodzi, życzę takiej przystani. Szczęścia i miłości w życiu drodzy programiści, niech kod nigdy nie przesłoni wam tego co najważniejsze w waszym życiu. Ale żeby nie było, sukcesów w życiu zawodowym i samorozwoju też życzę. Uczcie się całe życie i dziękujcie za każdą konstruktywną krytykę, to ona was pcha w przód.
Magicznych Świąt :*

piątek, 18 listopada 2011

"It's A Man's Man's Man's World"

Jak śpiewał James Brown,to męski świat. Mężczyźni w polityce, mężczyźni na wysokich stanowiskach, mężczyźni w nauce, mężczyźni odpowiedzialni za samych siebie i słabszych wokół siebie. Mężczyźni twórczy, kreatywni, przebojowi. Mężczyźni zarozumiali i bezczelni na tyle, by sięgać po to czego chcą.

Zaskakująco dużo jest kobiet na stanowiskach bezpiecznych, tak zwanych ciepłych posadkach, bez wyścigu szczurów, ostrej rywalizacji. Boimy się? A może nie mamy predyspozycji? Może też w końcu mamy inne priorytety, inne cele?

Ale co jakiś czas do waszego świata wchodzi jakaś kobieta. Inna niż wszystkie, stanowczo odrzucająca stereotypy i role narzucone przez społeczeństwo, kulturę, tradycję. Nie, nie, nie... Nie mówię o feministkach, pomińmy ten temat, jest zbyt złożony. Mówię o kobietach, które sprzeciwiają się jedynie temu by je szufladkować, z góry określać do czego się nadają, a po co nie powinny sięgać, bo nie wypada, bo to nie ich działka. Jest we mnie wiele przekory (z kolei pokory wciąż zbyt mało). Nie zliczę już nawet ile razy robiłam coś tylko po to, by udowodnić niewiadomo komu niewiadomo co. Nieraz to czysta głupota, ale jednak jest we mnie jakieś dziwne pragnienie by się z wami (mężczyznami) zrównać. Móc w pełną mocą i przekonaniem powiedzieć "Tak! Miałam na tyle sił, zdolności i odwagi by to zrobić", móc poczuć, że mogę wszystko. Nie odrzucić swoją płeć, ale wyjść poza nią. Nie stać się mężczyzną, ale stać się pełniejszą kobietą.

Brzmi jak paradoks (może trochę), ale zastanów się przez moment. Czy kobieta, która walczy ze słabościami swojej płci, kobieta, która rozumie mężczyzn lepiej niż inne, w końcu kobieta spełniona, mająca poczucie, że nic jej nie ogranicza (w szczególności ona sama), czyż taka kobieta nie jest najpełniej kobieca, w najlepszym tego słowa znaczeniu?

Powiem Ci coś o kobietach: To istoty z gruntu rzeczy niestabilne. Ze swej natury balansujące wciąż między skrajnościami. Między harpią, a aniołem. Między matką, kobietą sukcesu, a kochanką. Ta która chce być i ciepła i zimna, twarda, wrażliwa, wytrzymała i krucha. Najcudowniejsza przyjaciółka, a za chwilę śmiertelny wróg (intrygi, ach! intrygi...). Poważna pani naukowiec i słodka idiotka.

Najgorszą rzeczą jaką wam robimy, jest przeświadczenie, że winniście wiedzieć kim akurat w danym momencie jesteśmy / chciałybyśmy być. Nie zrozum mnie źle, to nie jest złośliwość. Balansowanie między tymi wszystkimi rolami jest bardzo wyczerpujące, mało tego bardzo bolesne, gdy nie zgadzamy się z aktualną sobą. To te momenty gdy potrzebujemy jak tlenu, waszej stabilności. Ranimy was, a jednocześnie w głowie mamy myśl "czemu on mnie nie przytuli?", albo rozklejamy się i jedyne czego nam trzeba to postawienie do pionu.

Nie raz powtarzam, że w męskim gronie czuję się zdrowsza. Macie tak zachwycająco proste i klarowne relacje, szczere, prawdziwe. Jednocześnie kobiecie nie jest wcale łatwo ze swoją zmiennością odnaleźć się w tym nieskomplikowanym świecie. Tym bardziej ciężko jest nam budować szacunek w waszych oczach (czekaj! że co? szacunek?). Cóż, jeśli możemy nie rywalizować, nie robimy tego. Ale kobieta w męskim świecie, męskiej branży, na męskiej uczelni, otoczona przez mężczyzn chce stać z nimi na równi. Owszem, nie raz byłam traktowana ulgowo i wierz mi lub nie, ale wtedy najbardziej czułam, że jestem traktowana bardziej jak maskotka i ciekawostka, niż równy zawodnik. Honory są miłe, ale nie mają porównania do satysfakcji z wypracowanego sukcesu.

Nie mam charyzmy z natury, albo może powinnam powiedzieć: nigdy nie nauczyłam się charyzmy. Możliwe, że zawsze będę w cieniu jakiegoś mężczyzny, ale wiem jedno: Dopóki żyję, zrobię wszystko by móc szczycić się zdaniem: "Dałam z siebie wszystko, przekroczyłam ramy przewidywalności i zaszłam dalej niż większość kobiet". Kiedyś zostanę matką, babcią, kiedyś zakończę karierę i pogoń by poświęcić się rodzinie, ale dokładnie wtedy, gdy poczuję tę swoją część i dlatego że tego zapragnę, a nie dlatego, że taka jest moja rola :)

sobota, 1 października 2011

10 powodów by nie pozwolić swojej kobiecie zostać informatykiem

Cóż, jakkolwiek romantyczne wspólne rozwiązywanie problemów algorytmicznych na dobranoc ma swój urok, to jednak życie z kobietą programistą, a właściwie kobietą informatykiem ogółem, jest dość specyficzne. A jak to bywa z oryginalnością, nie każdemu to pasuje. Z lekkim przymrużeniem oka przedstawiam 10 randomowych powodów, dla których kobieta stająca się informatykiem może nie być ideałem. Lista nie jest rankingiem, numeracja ma jedynie na celu upewnienie się, że powodów jest 10, to w końcu taka ładna liczba, szkoda byłoby czynić ją niekompletną.
  1. Zacznie kląć.
    Z kim przestajesz, takim się stajesz. Ciężko być jedyną osobą pilnującą języka, a przyzwyczajeń ciężko się wyzbyć, tym bardziej jeśli brak motywacji.
  2. Nie będziesz już technicznym bohaterem.
    Teraz kobieta umie sama zmienić papier i toner w drukarce, sformatować dysk, przeinstalować system, bardzo prawdopodobne, że nawet serwisant, do którego będzie zmuszona oddać swoje maleństwo, jej nie wkręci, ani nie zagnie.
  3. Może zacząć podkradać Twoje zabawki, albo co gorsza będzie mieć lepsze zabawki niż Ty.
    Kobiety to gadżeciary. Niestety, gdy stając się informatykiem, zatraciła nieokiełznaną potrzebę pogoni na najnowszymi trendami odzieżowymi, potrzeba owa zmieniła jedynie swą formę. Teraz Twojej kobiecie humor poprawi nowa myszka, smartphone albo inne wielofunkcyjne cudeńko, najlepiej na usb i energię słoneczną.
  4. Może przestać ubierać się kobieco.
    Ustaliliśmy już że elektroniczne nowinki zastąpiły Twojej wybrance najmodniejsze fatałaszki. To byłoby jeszcze nic, wszak można mieć swój ponadczasowy gust. Kobieta jednak bez innych kobiet u boku staje się wygodna. Po co męczyć się w szpilkach skoro pracuje się z samymi panami, którzy przecież ubierają się tak wygodnie. Swoją drogą nas kobiet jest na tyle mało w tym biznesie, że nie musimy się wybitnie starać by zwrócić na siebie uwagę panów, co nieuchronnie prowadzi nas do następnego punktu.
  5. Twoja kobieta ma niesłabnące powodzenie i wielu kolegów (mam na myśli naprawdę wielu, możliwe że nawet więcej niż Ty).
    Może i się nie maluje, nie układa godzinami fryzury i nie ubiera zmysłowo, ale jednakowoż jest jednym z nielicznych, jeśli nie jedynym okazem swojego gatunku w swojej firmie/na swoim kierunku studiów. Jeśli do tego jest mądra, miła i pomocna, to wystarczy jedynie niezobowiązująca pogawędka z tym czy tamtym i nagle urasta do rangi najbardziej pożądanej kobiety w swoim środowisku.
  6. Może nie mieć dla Ciebie czasu.
    Oj oj, widzisz, jeśli jej praca jest jej pasją, to nawet jeśli po pracy będzie zmęczona, to bardzo możliwe, że wolne chwile spędzi przed komputerem. Odprężać się będzie pisząc własny projekt (just for fun, a nuż stanie się światowym przebojem), instalując nowy system (sam rozumiesz kochanie, wyszła nowa wersja tej dystrybucji Linuksa, o której tyle Ci mówiłam, a ja nie wytrzymam jeśli jej nie przetestuję) lub zależnie od preferencji dłubiąc coś w sprzęcie. Mając tyle pochłaniających zajęć, nie raz skłaniających do zarywania nocy, nie dziw się, że nie zawsze dostaniesz obiad i nie zawsze zostaniesz podrapany za uchem.
  7. Kobieta informatyk długo zasypia i zrywa się z łóżka pędząc do komputera lub skrawka papieru.
    Praca nad problemem jest nieznośna. Gdy przeznaczasz na nią czas, problem nie chce się rozwiązać. Wystarczy jednak, że będziesz próbował zasnąć, a nagle doznasz olśnienia. Kobieta informatyk zrywa się wtedy z łóżka i pędzi na łeb na szyję do swojego kochanego komputerka, bo pracuje nad tą zagwostką już tak długo, jeśli teraz utraci ów przebłysk geniuszu, może już nigdy nie ruszyć na przód. Ostatecznie może się zadowolić kawałkiem papieru by uchwycić myśl, będzie jednak niepocieszona i podekscytowana, nie mogąc się doczekać kiedy swój pomysł wreszcie zaimplementuje. To bynajmniej nie sprzyja spokojnemu spaniu. Jednak skoro kobieta w końcu zasnęła to...
  8. Kobieta informatyk to śpioch przebrzydły.
    Nie, nie licz że wstanie bladym świtem by pobiec do piekarni po świeże bułeczki i obudzić Cię śniadankiem. Tę jednostkę trzeba wywlekać z łóżka siłą. Gdyby mogła, chodziłaby do pracy na 12, jaka szkoda, że pracusia zaczyna się zwykle między 8 a 10 (toż to środek nocy! cicho! piekarze się nie liczą, to są jacyś dziwni, nocni ludzie).
  9. Kobieta informatyk może być lepsza od Ciebie.
    Cóż, bohaterem już nie jesteś, ale uważaj żebyś nie został w tyle.
  10. Kobieta informatyk nazywa kochaniem już nie tylko Ciebie.
    Natury nie oszukasz, może i do typowego faceta brakuje jej już tylko odpowiedniego stężenia testosteronu, ale nadal jest samicą. I jak większość zdrowych kobiet posiada instynkt macierzyński. Jeśli macie dzieci, nie mam pojęcia jaką jest matką. Ale jeśli nie macie, mogę Cię zapewnić, że zacznie matkować. Niestety najczęściej swoim kolegom z pracy/uczelni, albo swoim zabawkom. (ej no, kocham swojego Hapecika, grzeje mi kolana, mruczy, czemu więc go nie pogłaskać i nie poćwierkać kilkoma miłymi słówkami?).
A tak serio, każda z nas jest inna. Stereotypy stereotypami, charaktery charakterami, ale jeśli Twoja ukochana wybrała taką drogę (nie czarujmy się - męską i pod prąd), to na pewno jest wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Może zachowuje się w któryś z powyższych sposobów, może żaden, może wszystkie. Jedno jest pewne - potrzebuje Ciebie i Twojego wsparcia, a Ty na pewno nie będziesz się przy niej nudził, bo kto wie jaką inną, nieszablonową drogę wybierze pewnego ranka ;)

środa, 21 września 2011

Hello

Wśród programistów zwykło się zaczynać od "Hello World". Lecz czy jestem tak naprawdę programistą? Wciąż mam jakiś wewnętrzny opór by tak się nazywać. Jakby to był tytuł, który się zdobywa nadludzkimi zdolnościami i latami doświadczeń w tybetańskim klasztorze. Wiedza tajemna, zamknięty krąg wtajemniczonych, którzy z rozbawieniem patrzą na żółtodziobów. Tak chyba troszkę jest. Programistami są Ci, którzy na pisaniu zjedli zęby, zarwali setki nocy. Ludzie kompilatory :)

Wciąż daleko, ale nie spieszy mi się. Powolutku zdobywam wiedzę, doświadczenie. Kolejne linie kodu, może i kiepskawego, zbliżają mnie do nieuchwytnej granicy między amatorem, a profesjonalistą.

Czemu idę tą drogą? Ta droga chyba sama mnie wybrała. To nie był nagły podmuch powołania. Ta ścieżka jest trochę jak mały zabłąkany kot. Szłam przez życie, dokonując wielu wyborów, ale kot-przybłęda zawsze plątał mi się między nogami, mały, niepozorny. Dokarmia się takiego regularnie, ale nie zwraca szczególnej uwagi, a potem po latach nagle zauważa się, gdzie nas zepchnął, i że wciąż z nami jest.

W gimnazjum miałam iść do klasy językowej, przypadek sprowadził mnie do klasy drugiego wyboru - matematycznej. W liceum idąc za ciosem wybrałam profil matematyczno-informatyczny (bo przecież mat-fiz to nie dla mnie, brr fizyka...). Jakoś tak dla zabawy wciąż coś pisałam. Od podstawówki setki stronek internetowych, a od liceum przygoda z programowaniem. I tak to się wszystko plotło, gdzieś pod powierzchnią.

W efekcie nie zostałam ani tłumaczem, ani strażakiem, ani przedszkolanką. Na studia psychologiczne, ani socjologię się nie dostałam, ale dostałam się na kierunek zapasowy - Informatykę. Co miałam zrobić? Poszłam na te studia, z przeświadczeniem, że to takie przedłużenie dzieciństwa, czas na określenie co chcę w życiu robić. I zakochałam się. Nie. Nie od pierwszego wejrzenia. To była miłość z przyjaźni, wolno dojrzewająca, stabilna. Chodziłam na wykłady i ciekawiły mnie. Chodziłam na laboratoria i bawiły mnie. Rozmawiałam z ludźmi i czułam się akceptowana. Zdobywałam i wciąż zdobywam bardzo dobre noty.

Nadal jestem ostrożna, nadal boję się, że mi przejdzie. Dlatego wymiguję się od stwierdzenia "Jestem Programistą". Jednak ten kot-przybłęda wciąż plącze się między nogami, dostarcza radości i sprawia, że z niecierpliwością patrzę w przyszłość, i uczelnianą, i zawodową.

Aktualnie studentka dzienna Informatyki na Politechnice Krakowskiej, właśnie uzyskałam promocję na rok trzeci studiów inżynierskich. Jedna z sześciu kobiet u siebie na roku. Ukończyłam trzymiesięczny staż w korporacji i od października zaczynam współpracę z tą samą korporacją, na 3/5 etatu, już jako programista.

Zobaczymy jak to wszystko się ułoży, ale na razie podskakuję z niecierpliwości i podekscytowania, na myśl, i o pracy, i o nowym semestrze. Będzie się działo :)