"Kobieta-informatyk jest jak świnka morska, ni to świnka, ni to morska". Kobieta-programista to już w ogóle mit i zabobon, bo przecież wiadomo, że albo brzydka jak noc, albo słodka i głupiutka. Popatrz czytelniku, czyż nie jestem jednostką co najmniej intrygującą dla samego tego faktu, że do żadnej z powyższych kategorii z pełnym przekonaniem przypisać się mnie nie da?

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Ciemna strona księżyca

To miało być pozytywne podsumowanie roku 2013. Wiesz, długa lista rzeczy, które się udały, głównie po to by pozytywnie nastawić się na Nowy Rok 2014, ale czasem rzeczy mniej pozytywne, nastrajają lepiej, pełniej.

Jestem jak księżyc, mam swoją ciemną stronę. Nie nie, nie jestem psychopatą, mam nadzieję w każdym razie. Chodzi raczej o smutną, ciemną część mnie, pełną strachu. Odkąd pamiętam nazywałam tę część moimi demonami. Demony wychodziły najczęściej wieczorem, gdy zostawałam sama ze swoimi myślami. Demony przypominały mi o tym wszystkim w czym zawiodłam, w czym jestem gorsza, co w moim życiu się nie powiodło. Demony napawały mnie zawsze lękiem, sprawiały że płakałam, krzyczałam i wyłam jak zranione zwierzę.

Z wiekiem demony zjawiały się rzadziej i na krócej. Nie znaczy to jednak, że zniknęły. Nadal we mnie siedzą. Złożyły mi wizytę na kilka dni przed tym postem. Na pół godziny stałam się na nowo małą bezbronną dziewczynką spadającą w ciemność. Przez pół godziny nie istniał rok 2014, nie istniała przyszłość, nie istniała radość, nie istniało nic dobrego. Przez te pół godziny był tylko ból, ciemność i paniczny strach.

Czuję się źle pisząc o tym. Jakbym zawiodła samą siebię. Słyszę w głowie głos "powinnaś być twarda, a nie użalać się nad sobą". Nie chcę by ludzie mówili mi, że jestem wspaniała, nie szukam pocieszenia. Myślę sobie tylko, że gdzieś tam w Internecie, jest ktoś kto teraz, u schyłku roku, walczy ze swoimi demonami. Chcę żeby ten ktoś poczuł, że nie jest w tym sam. Chcę żeby ten ktoś nawet jeśli nikomu o tym nie powie, nawet jeśli bardzo się wstydzi, poczuł że z demonami da się żyć, że nie jest wybrykiem natury, bo każdy czasem się łamie. Demony w końcu odchodzą, a na ich miejsce nieśmiało wchodzi słońce, przyjaciel, dobra kawa, rodzina, albo inny promyk szczęścia, który pozwala dalej żyć, podnieść się i iść dalej. Czasem demony po prostu muszą się pojawić, wstrząsnąć wszystkim, by zmusić do prządków, do przewartościowania swojego życia. Dlatego powoli zaczynam doceniać swoje demony, mimo że czasem dają mi w kość :)