"Kobieta-informatyk jest jak świnka morska, ni to świnka, ni to morska". Kobieta-programista to już w ogóle mit i zabobon, bo przecież wiadomo, że albo brzydka jak noc, albo słodka i głupiutka. Popatrz czytelniku, czyż nie jestem jednostką co najmniej intrygującą dla samego tego faktu, że do żadnej z powyższych kategorii z pełnym przekonaniem przypisać się mnie nie da?

piątek, 18 listopada 2011

"It's A Man's Man's Man's World"

Jak śpiewał James Brown,to męski świat. Mężczyźni w polityce, mężczyźni na wysokich stanowiskach, mężczyźni w nauce, mężczyźni odpowiedzialni za samych siebie i słabszych wokół siebie. Mężczyźni twórczy, kreatywni, przebojowi. Mężczyźni zarozumiali i bezczelni na tyle, by sięgać po to czego chcą.

Zaskakująco dużo jest kobiet na stanowiskach bezpiecznych, tak zwanych ciepłych posadkach, bez wyścigu szczurów, ostrej rywalizacji. Boimy się? A może nie mamy predyspozycji? Może też w końcu mamy inne priorytety, inne cele?

Ale co jakiś czas do waszego świata wchodzi jakaś kobieta. Inna niż wszystkie, stanowczo odrzucająca stereotypy i role narzucone przez społeczeństwo, kulturę, tradycję. Nie, nie, nie... Nie mówię o feministkach, pomińmy ten temat, jest zbyt złożony. Mówię o kobietach, które sprzeciwiają się jedynie temu by je szufladkować, z góry określać do czego się nadają, a po co nie powinny sięgać, bo nie wypada, bo to nie ich działka. Jest we mnie wiele przekory (z kolei pokory wciąż zbyt mało). Nie zliczę już nawet ile razy robiłam coś tylko po to, by udowodnić niewiadomo komu niewiadomo co. Nieraz to czysta głupota, ale jednak jest we mnie jakieś dziwne pragnienie by się z wami (mężczyznami) zrównać. Móc w pełną mocą i przekonaniem powiedzieć "Tak! Miałam na tyle sił, zdolności i odwagi by to zrobić", móc poczuć, że mogę wszystko. Nie odrzucić swoją płeć, ale wyjść poza nią. Nie stać się mężczyzną, ale stać się pełniejszą kobietą.

Brzmi jak paradoks (może trochę), ale zastanów się przez moment. Czy kobieta, która walczy ze słabościami swojej płci, kobieta, która rozumie mężczyzn lepiej niż inne, w końcu kobieta spełniona, mająca poczucie, że nic jej nie ogranicza (w szczególności ona sama), czyż taka kobieta nie jest najpełniej kobieca, w najlepszym tego słowa znaczeniu?

Powiem Ci coś o kobietach: To istoty z gruntu rzeczy niestabilne. Ze swej natury balansujące wciąż między skrajnościami. Między harpią, a aniołem. Między matką, kobietą sukcesu, a kochanką. Ta która chce być i ciepła i zimna, twarda, wrażliwa, wytrzymała i krucha. Najcudowniejsza przyjaciółka, a za chwilę śmiertelny wróg (intrygi, ach! intrygi...). Poważna pani naukowiec i słodka idiotka.

Najgorszą rzeczą jaką wam robimy, jest przeświadczenie, że winniście wiedzieć kim akurat w danym momencie jesteśmy / chciałybyśmy być. Nie zrozum mnie źle, to nie jest złośliwość. Balansowanie między tymi wszystkimi rolami jest bardzo wyczerpujące, mało tego bardzo bolesne, gdy nie zgadzamy się z aktualną sobą. To te momenty gdy potrzebujemy jak tlenu, waszej stabilności. Ranimy was, a jednocześnie w głowie mamy myśl "czemu on mnie nie przytuli?", albo rozklejamy się i jedyne czego nam trzeba to postawienie do pionu.

Nie raz powtarzam, że w męskim gronie czuję się zdrowsza. Macie tak zachwycająco proste i klarowne relacje, szczere, prawdziwe. Jednocześnie kobiecie nie jest wcale łatwo ze swoją zmiennością odnaleźć się w tym nieskomplikowanym świecie. Tym bardziej ciężko jest nam budować szacunek w waszych oczach (czekaj! że co? szacunek?). Cóż, jeśli możemy nie rywalizować, nie robimy tego. Ale kobieta w męskim świecie, męskiej branży, na męskiej uczelni, otoczona przez mężczyzn chce stać z nimi na równi. Owszem, nie raz byłam traktowana ulgowo i wierz mi lub nie, ale wtedy najbardziej czułam, że jestem traktowana bardziej jak maskotka i ciekawostka, niż równy zawodnik. Honory są miłe, ale nie mają porównania do satysfakcji z wypracowanego sukcesu.

Nie mam charyzmy z natury, albo może powinnam powiedzieć: nigdy nie nauczyłam się charyzmy. Możliwe, że zawsze będę w cieniu jakiegoś mężczyzny, ale wiem jedno: Dopóki żyję, zrobię wszystko by móc szczycić się zdaniem: "Dałam z siebie wszystko, przekroczyłam ramy przewidywalności i zaszłam dalej niż większość kobiet". Kiedyś zostanę matką, babcią, kiedyś zakończę karierę i pogoń by poświęcić się rodzinie, ale dokładnie wtedy, gdy poczuję tę swoją część i dlatego że tego zapragnę, a nie dlatego, że taka jest moja rola :)