"Kobieta-informatyk jest jak świnka morska, ni to świnka, ni to morska". Kobieta-programista to już w ogóle mit i zabobon, bo przecież wiadomo, że albo brzydka jak noc, albo słodka i głupiutka. Popatrz czytelniku, czyż nie jestem jednostką co najmniej intrygującą dla samego tego faktu, że do żadnej z powyższych kategorii z pełnym przekonaniem przypisać się mnie nie da?

środa, 18 czerwca 2014

Drzewo

Od bardzo dawna fascynuje mnie genealogia. Począwszy od wieczornych opowieści mojej babci przy kubku gorącego kakao. Te nieczęste momenty, gdy miałam wgląd w, zupełnie mi nieznany, świat moich przodków. Zwyczaje z dawnych lat, obyczaje, romanse, polityka, zwyczajne życie. Wszystko niby przeciętne, codzienne, ale przypruszone lekko kurzem czasu, jak zupełnie nieprawdopodobna baśń.


Pamiętam gdy moja barwna wyobraźnia podsuwała mi pytania o to jakby było żyć w innych czasach. Do tej pory się zastanawiam ile mam w sobie z poprzednich pokoleń. Tyle opowieści, tyle indywidualnych losów, marzeń, celów, problemów i radości. Tyle szczęśliwych przypadków i małych tragedii, a to wszystko złożyło się na mnie.


Im lepiej poznaję to dziwne, pokrzywione drzewo, tym lepiej się czuję. Jest coś niesamowicie umacniającego w świadomości własnych korzeni, w wiedzy, że moje problemy rozegrały się na kartach historii setki razy i znalazły rozwiązanie. Sam fakt mojego istnienia mówi wiele o dziejach tych, którzy byli przede mną. Każdy i każda z nich stali kiedyś u progu swojego życia, przed pytaniem "Co dalej?". Każdy z nich brał na siebie odpowiedzialność za swoje życie, raz za razem. Dla każdego z nich wszystko kiedyś było nowe, a jednak przetrwali. I nie tylko sami przeżyli, ale i puścili w świat dziedzictwo. Czy to nie piękne i poetyckie? Jestem wynikiem miliona sukcesów i nieskończonej liczby pięknych, ludzkich historii.


Teraz już się boję trochę mniej.