Od bardzo dawna fascynuje mnie genealogia. Począwszy od wieczornych opowieści mojej babci przy kubku gorącego kakao. Te nieczęste momenty, gdy miałam wgląd w, zupełnie mi nieznany, świat moich przodków. Zwyczaje z dawnych lat, obyczaje, romanse, polityka, zwyczajne życie. Wszystko niby przeciętne, codzienne, ale przypruszone lekko kurzem czasu, jak zupełnie nieprawdopodobna baśń.
Pamiętam gdy moja barwna wyobraźnia podsuwała mi pytania o to jakby było żyć w innych czasach. Do tej pory się zastanawiam ile mam w sobie z poprzednich pokoleń. Tyle opowieści, tyle indywidualnych losów, marzeń, celów, problemów i radości. Tyle szczęśliwych przypadków i małych tragedii, a to wszystko złożyło się na mnie.
Im lepiej poznaję to dziwne, pokrzywione drzewo, tym lepiej się czuję. Jest coś niesamowicie umacniającego w świadomości własnych korzeni, w wiedzy, że moje problemy rozegrały się na kartach historii setki razy i znalazły rozwiązanie. Sam fakt mojego istnienia mówi wiele o dziejach tych, którzy byli przede mną. Każdy i każda z nich stali kiedyś u progu swojego życia, przed pytaniem "Co dalej?". Każdy z nich brał na siebie odpowiedzialność za swoje życie, raz za razem. Dla każdego z nich wszystko kiedyś było nowe, a jednak przetrwali. I nie tylko sami przeżyli, ale i puścili w świat dziedzictwo. Czy to nie piękne i poetyckie? Jestem wynikiem miliona sukcesów i nieskończonej liczby pięknych, ludzkich historii.
Teraz już się boję trochę mniej.
Inspirujące.
OdpowiedzUsuńBTW. Z jakiegoś powodu przypomniał mi się stary tekst: dlaczego kazirodztwo jest nielegalne? Żebyśmy mieli drzewo, a nie graf genealogiczny.
;).
Trzeba tylko zadbać, żeby drzewo żyło, młode pędy, listki :)
OdpowiedzUsuń