A raczej z dużym pluszowym królikiem (Och Andre! Czy mi kiedyś wybaczysz?). I czy to takie dziwne i dziecinne? Czego tu się wstydzić, każdy potrzebuje przytulania. Czasem nie ma nikogo żywego pod ręką (hahaha conajmniej jakbym sypiała na cmentarzu), a miś (Andre nie wychodź! Jakoś Ci to wynagrodzę) doskonale się do tego nadaje.
- Jest mięciusi
- Nigdy Cię nie odrzuci (bez przesady: pierzesz mu futerko i pozwalasz spać w swoim łóżku. Słyszysz Andre?)
- Ma w głębokim poważaniu jak wyglądasz, jak się zachowujesz i co mu robisz. Tak długo jak nie zaczniesz biegać z nożem po domu i za przykładem Hannibala interesować się jego wnętrzem.
- Z pluszakiem jednakowoż nie pogadasz, ale za to zawsze wysłucha z tym swoim czarnym, tajemniczym spojrzeniem. Nikt właściwie nie wie co im chodzi po głowie. Miejmy tylko nadzieję, że nie planują masowych mordów (Andre? Gdzie jesteś?). Był chyba kiedyś taki horror...
- Wspominałam już, że pluszak jest mięciusi?
Czasem brakuje mi w ludziach dziecinności. Jakby wygłupianie się, bycie niepoważnym, niepoprawny optymizm były zbrodnią. Zbrodnią przeciwko najwyższej wartości bycia dorosłym. Powoli dojrzewam do tego by jednak być dzieckiem. Nie dostanę przecież nagrody za udawanie, że ze wszystkim sobie doskonale radzę - wiem coś o tym, próbowałam, zbyt duża konkurencja ;)